Mit o drogiej budowie domu staje się prawdą, jeśli poszczególne prace są wykonywane przez nierzetelne ekipy. Niestety mieliśmy okazję przekonać się o tym na własnej skórze. Choć obaj fachowcy mieli tę samą specjalizację, jakość ich pracy różniła się diametralnie.
Wydawać by się mogło, że operator koparki, podobnie jak kierowca samochodu, uczy się zasad kierowania pojazdem, a dzięki doświadczeniu wykonuje swoją pracę coraz lepiej. Niestety, życie weryfikuje takie założenia. Kiedyś usłyszałam powiedzenie, że ktoś ma 10 lat doświadczenia, w tym rok się uczył, a przez kolejne 9 lat powtarzał te same błędy.
Przechodząc do sedna – zleciliśmy dwóm różnym operatorom koparek wykonanie prac na naszej działce. Pierwszy operator pracował u nas przez dwa dni, w sumie 15 godzin roboczych. W tym czasie wykorytował 10 metrów drogi na głębokość około 60 cm, rozgarnął piasek, tłuczeń i żwir, wykopał korzenie oraz zdjął humus pod blaszak. Usługa kosztowała nas 2600 zł (15 godzin pracy plus dojazd). Co więcej, drugiego dnia Damian nie mógł być cały czas na działce, więc de facto nie wiedział, o której operator zakończył pracę – miał więc możliwość podania dowolnej liczby godzin. Więcej o tym jak przygotowaliśmy drogę dojazdową przeczytacie tutaj Wjazd na budowę – przygotowanie
Kolejna ekipa była z naszej wsi, co pozwoliło zaoszczędzić na kosztach dojazdu. Potrzebowaliśmy wykonać kolejne prace w określonym przez nas terminie, ale pierwszy operator był zajęty. Druga ekipa składała się z dwóch osób, które od razu naciągnęły nas na wynajem dwóch koparek – dużej i małej. Totalnie nie poradzili sobie z zadaniem. Damian był obecny na miejscu, aby ich pilnować, i wielokrotnie podkreślał, że zależy nam na przygotowaniu placu pod składowanie palet i prętów stalowych. Niestety, wykonali pracę bardzo niechlujnie – zmieszali korzenie z gruzem, a także korzenie z ziemią. Operator koparki nie miał pojęcia o jej obsłudze. Co więcej, był na tyle bezczelny, że twierdził, iż gruz z drogi miał w sobie korzenie, które dopiero co wyrwał z ziemi.


Finalnie zapłaciliśmy 2600 zł za 19 godzin pracy dwóch koparek, które nie skończyły zadania. W mojej ocenie operator liczył na to, że pozwolimy mu dokończyć pracę i zapłacimy za kolejne godziny. Jestem bardzo zdenerwowana, tym bardziej że to była ekipa z naszej wsi. Ta firma nie otrzyma od nas żadnego kolejnego zlecenia. Nie zamierzam eskalować sprawy, chyba że zechce się skonfrontować lub – co mało prawdopodobne – na placu zaczną nam wyrastać drzewa z pozostawionych korzeni. Damian twierdzi, że to niemożliwe, bo korzenie są odcięte od ziemi geowłókniną, ale czas pokaże.
Jak skończyła się nasza historia? Damian zadzwonił do pierwszego operatora, z którym mamy dobrą relację, opowiedział, co się stało i jakie mamy potrzeby. Pierwszy operator zadeklarował, że przyjedzie przed budową, naprawi szkody i oczywiście to z nim będziemy kopać fundamenty.
Na marginesie – ekipa partaczy dwukrotnie wjechała nam w ogrodzenie. Na szczęście były to tylko stemple i siatka leśna, więc obyło się bez większych strat. I tak rodzi się historia o „drożyźnie” na budowie. Inwestorzy są często „dojeni jak krowy”, bo gdybyśmy pozwolili tej ekipie dokończyć pracę, prawdopodobnie siedzieliby u nas kolejne dwa dni, co kosztowałoby nas kolejne 5200 zł.
Życzę sobie i Wam wyłącznie dobrych ekip i rzetelnych fachowców!